Wstałam jak w każdą sobotę trochę wcześniej, bo to i prasę i świeży chlebek i bułeczki muszę kupić na niedzielę. aby mój chory Tadziu doszedł do jako takiego zdrowia. Wczoraj zażyczył sobie ciasta, zwykłego placka takiego z kruszonką. Upiec nie mam kiedy, więc chodziłam od sklepu do sklepu. Jednak wszędzie ciasta są tak wytworne, apetyczne, smakowite, że ślinka cieknie na sam widok. Placka z kruszonką na wierzchu nie ma.
- Co to się dzieje, niby kryzys a coś słodkiego dla takich kapryśnych chorych nie ma - denerwowałam się.
Nagle - Dzień Dobry pani - tuż nad moim uchem, inaczej prosto
w ucho zakwilił miły głosik.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do miłej pani. - Gdzie ona mieszka? - zastanowiłam się - E, nieważne, jako, że Pani miała taki słowotok, że tylko zdążyłam powiedzieć:
- Szukam zwykłego ciasta, wie pani, takiego placka z kruszonką dla męża. Grypę ma i nie chce żadnych tortowych ciast, ani serników, ani makowców, ani pierników. Chodzę i nigdzie nie ma.
Pani mi odpowiedziała, aż wrosłam w ziemię.
- No tak, chory chłop to jak wrzód na ........ Do widzenia! -. Czy to prawda. Chciałam powtórzyć to zdanie osobistemu mężowi, jednak widząc jego męczeńską minę - zrezygnowałam. No bo co Men to Men, prawda???
|