Header image Hej, Hej Rybacy!
Strona byłych studentów Wydziału Rybactwa Morskiego
Gadulec - forum Rybaków i Sympatyków
      Strona główna : : Galeria : : Forum
Teraz jest Cz mar 28, 2024 6:55 pm

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Szkoł /cz.2/
PostNapisane: Cz sty 01, 2009 3:16 pm 
Offline
Autor TRiS
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 28, 2008 11:43 am
Posty: 369
Lokalizacja: Szczecin
Szkoła /cz.2/

Zadbali, wydawałoby się, o wszystko, a zapomnieli o najważniejszym a mianowicie o kajetach, obsadkach, ołówkach i książkach. Te atrybuty nie cieszyły się we wsi wielkim poważaniem. W całej wiosce zaledwie było parę obsadek i trochę papieru. Ale za to ani jednego podręcznika. W długie wieczory wspólnie z nauczycielem rozmawiali co by tu zrobić. Jednak im więcej ,,dumali,, tym mniej było pewności, że lekcje w nowej szkole będą biegły normalnym trybem. Nauczyciel nie błyszczał tym razem konceptem. Sapał głośno, ale za to długo milczał. Jak się wreszcie odezwał, to nie wiadomo było, czy żartuje, czy też proponuje rozwiązanie, które w rozumieniu chłopów wyglądało jak unik.
- Może inspektor szkolny poradzi? Juro wybiorę się do niego. Do powiatu niedaleko, a jak zajdzie potrzeba, to w województwie odwiedzę. Może tam pomogą i zaradzą. Przecież nie zostawią nas na pastwę losu. Skoczę na grzbiet konia i pogalopuję – zakończył uradowany, że tak szybko znalazł rozwiązanie trudnego problemu.
- Nie poradzi. 0ni sami piszą na poniemieckich drukach – zaoponował Życiński. Musimy poradzić bez niczyjej pomocy. Co mają, to im nie wystarczy. To nie jest najwłaściwsza propozycja, bo nierealna.
- Wybiorę się w takim razie do Kuratorium – nie ustępował nauczyciel Przynajmniej mogą coś poradzić, powiedzieć, gdzie szukać pomocy naukowych. Przecież muszą nam jakoś pomóc.
. – Jasna cholera. Inspektor szkolny mówił, co oni sami nie mają papieru, a tym bardziej książek. Tłumaczył, że fabryki zniszczone, i nie tak szybko je odbudują. Już nawet pisma przestali pisać do swoich zwierzchników.
Błyskotliwą radą, godną męża stanu popisał się Franciszek Bakucewicz., który właśnie wszedł, i i przez krótką chwilę przysłuchiwał się rozmowie. Widząc niezdecydowanie i nieporadność zebranych, przerwał ostro, w pół zdania.
- 0t, tak sobie klepiecie jęzorem bez potrzeby, żeby tylko klepać. Niby to uczeni i mądrzy z was ludzie, a nieporadni jak dzieci. I to tacy mają rządzić ludem, uczyć i wychowywać dzieci.
- Jakie wyjście widzisz Franek – nie wytrzymał Hryhorowicz.. Może zamknąć szkołę? Do tego nie można dopuścić, chociaż byłoby to najlepsze wyjście z takiej sytuacji – odpowiedział na swoje trwożne pytanie.
- Czy naprawdę tak myślisz? – wtrącił się Życiński.
- Panie Życiński, co pan myśli, że ja taki głupi, bo nie z Poznania? Jeżeli chcecie wiedzieć, to Żuczek nam pomoże. 0n ma to czego wy wszyscy razem nie macie. Rozumu i pomyślunku wam brak – stuknął palcem znacząco w czoło.
Żuczek był handlarzem, który bardzo sobie cenił bliską znajomość z mieszkańcami wioski. Zażyłość ta miała swoje konkretne podstawy. 0bie strony przez parę miesięcy utrzymywały ścisły kontakt, i ubijały interesy. Wielu z nich było znakomitymi specjalistami od pędzenia bimbru. Ten towar nie tracił nigdy na wartości. 0bojętnie, czy to była wojna, czy pokój. Bimber za pośrednictwem Żuczka wędrował do powiatu, województwa, a może jeszcze dalej, w Polskę. 0bojętnie, gdzie go wysyłano zawsze znaleźli się nabywcy. Żuczek spełniał najbardziej wyszukane żądania kontrahentów. Dziewczętom dostarczał jedwabiu, a chłopcom chromowej skóry na oficerki. Pierścionki i dewocjonalia, zastawy stołowe i solidne kożuchy – wszystko to leżało w zasięgu możliwości Żuczka. Jak dotychczas nie dostarczał jeszcze papieru i książek, bo takiego zapotrzebowania nie było. Teraz słynny bimber ze wsi miał służyć nauce. Do tego celu zmobilizowano całe zastępy chłopów, którzy nie gardzili tego rodzaju pracą. Pracowano na zmiany, by więcej towaru wyprodukować, i mieć spore zapasy w mocnej walucie. Zaczynali wierzyć w jej magiczne znaczenie.
Jeszcze tego dnia wyruszyła delegacja do Żuczka. Fakt, że uczestniczył w niej sołtys, nadawał tej misji specjalną rangę. Zabrano ze sobą litrówkę ,,pierwszaka,,. Był to prawdziwy spirytus. Przy pierwszym łyku, uprzedzano delikwenta, aby zachowywał należytą ostrożność. Żuczek jak zwykle był gościnny i bardzo uprzejmy dla swoich wspólników. Tylko na Hryhorowicza spoglądał z wyrzutem, gdyż mieli ze sobą porachunki. Przez dłuższy czas nie mógł złapać oddechu. Dopiero po minucie rzekł:
- Nareszcie zawitał do mnie sołtys. To musi być bardzo ważna sprawa, skoro taka władza u mnie. Bardzo mi miło – ukłonił się nienaturalnie. A mówiłem, że nie warto pluć do studni, z której można napić się wody.
- Litości, panie Żuczek. Na gwałt potrzebne są nam zeszyty i podręczniki szkolne. Jedyna nasza nadzieja w panu. Jeżeli nam pan odmówi, to spotka nas prawdziwy klops. Nie ruszy z miejsca nasza duma, nasza szkoła powszechna. Moglibyśmy na razie zorganizować cztery klasy, a póżniej następne.
- Co, proszę? Czyżby ja żle słyszał? Widocznie zaszła wielka pomyłka. Takiego zamówienia w życiu nie miałem. Powtórzcie panowie jeszcze raz.
- Zeszyty i podręczniki szkolne, rozumie pan? Prawdziwe zeszyty i książki. To żadna pomyłka. Dla nas to bardzo ważna sprawa.
- Skąd ja wam je wezmę? – zamyślił się Żuczek. Zabiliście mi porządnego klina. A to z was wesołki, słowo daję. Takich klientów jeszcze w życiu nie miałem. Skoro z tym do mnie przychodzicie , to musi być niełatwa sprawa. Skąd to wziąć?
- A skąd pan bierze skórę, zastawę i pierścionki? Też o to trudno. Jednak u pana takie rzeczy się znajdą i to w dobrym gatunku.
- Nie, panowie, ja tego interesu nie prowadzę. Ja w tych sprawach się nie specjalizuję. Nie moja branża, rozumiecie. Dobry kupiec takiego towaru nie prowadzi, bo splajtowałby niebawem. To żaden interes.
- Panie Żuczek, nauczyciel przyjechał do wsi i nie może uczyć dzieci. Jeżeli pan nam nie pomoże to klapa na całej linii. Co ludzie powiedzą o władzy? Stracą zaufanie do sołtysa – nie ustępował Życiński. Powinniśmy ze sobą współpracować i pomagać.
- To nie mój resort. Mówię panu już po raz któryś. Udajcie się do właściwego człowieka. Powtarzam raz jeszcze to niechodliwy towar.
- Panie Zuczek, my się odwdzięczymy. Pokryjemy wszystkie koszta. Nie straci pan na tym interesie – nie ustępował Życiński.
- Wódeczka taka, jak za cara Mikołaja. To tylko na zadatek – wyciągnął Życiński z kieszeni pełne litrówki. Proszę spróbować, jaka mocna.
- Ja was dobrze znam. Jak będzie szkoła, to nie będzie wódeczki. Tylko teraz tak do mnie słodko przemawiacie. Władza niech da zeszyty i podręczniki. Mnie to w ogóle nie obchodzi - Żuczek udawał całkowity brak zainteresowania propozycją.
- Przyjdzie czas to da, ale teraz skąd ma wziąć? Wszystko zniszczone, brak papieru i drukarni. Zresztą po co gadać po próżnicy.
- Niczego nie mogę przyobiecać. Tylko tyle że zaraz wyjeżdżam. Dobrze, że wysłużony „Zis” jest na chodzie. Jak grat nie nawali, to jutro na pewno będę na miejscu. Życzcie mi panowie dobrej drogi.
- Zgoda, panie Żuczek – skwapliwie przytaknął Józef Hryhorowicz. Pomyślnych wiatrów, panie Żuczek, trzymamy kciuki – uściskał mu oburącz rękę.
I na tym stanęło. Delegacja zadowolona ze spełnionej misji wracała do swoich domostw. Szczególnie Jozef Hryhorowicz był zadowolony, że udało się namówić Żuczka do tej transakcji. Z niecierpliwością wyczekiwano na powrót Żuczka z towarem. Hryhorowicz, Życiński, nauczyciel codziennie obchodzili wioskę, wydeptywali ścieżkę przy szkole, aż zaczęto liczyć który z nich ile kroków zrobił i w jakich buciorach.
Jak zwykle nazajutrz dzieci poszły do szkoły, a Hryhorowicz krążył wokół budynku jak na warcie. I oto, nie wiedząc czemu, pod szkołą gromadziło się sporo osób. Jednych trawiła ciekawość, inni byli zbyt nerwowi, a jeszcze inni przyszli przez ciekawość. Poznaniacy i Wilniucy stali obok siebie i palili papierosy, gwarząc w małych grupkach. Wszyscy byli jacyś uroczyści i grzeczni jakby zawarli przymierze. Przynajmniej Władkowi /współautor tej książki/ tak się wydawało. To przymierze, ta szkoła, którą powołano właśnie dla ich dzieci. Stawał się Władek, jak i inni, strasznie sentymentalny i wrażliwy. Po tylu latach niewoli nareszcie doczekali się tej chwili – cieszył się jak małe dziecko z ulubionej zabawki., chociaż bezpośrednio go to nie dotyczyło.
I stało się. Żuczek nie zawiódł. Przyjechał do wsi z samego rana. Zwykle gadatliwy, trzymał teraz gębę na kłódkę, i w ogóle był jakiś uroczysty i dumny. Przyznawano mu rację, że znał swoją wartość. Towar zostawił w domu. Chciał zastosować odpowiedni chwyt psychologiczny. Niektórzy przewidywali, jak będzie dalej konferował i ustalał ceny.
- Tęgo zedrze – powiedział Bakucewicz, który z racji swoich gorzelnianych zainteresowań utrzymywał kontakty towarzyskie. – Widać to po jego minie. Hycel jeden., chyba celowo zapomniał o umowie.
- Nu, chalera, od tego bimbru tylko skaranie boskie – powiedział Hryhorewicz. – Ludzie wszystko za niego kupią, i gotowi czartowi duszę zaprzedać. Ale co byśmy zrobili bez tej transakcji?
- Panie Żuczek, jak z naszą umową? – zapytał Hryhorowicz . Najwyższy czas już o tym porozmawiać.
- Ja się z niej wywiązałem. Teraz wasza kolej. Pięćset litrów, i dobijemy sprawę. Ani kropli mniej. To jest zwrot moich kosztów.
- Zwariował pan? W całym powiecie tyle .bimbru pan nie znajdziesz.

c.d.n.
Fragment z książki Marii Czech Sobczak i Władysława Kuruś Krzezińskiego „Nasza Ziemia, Nasze Prawo”.


P.S. Z okazji Nowego 2009 Roku życzę moim Przyjaciołom jak i Adwersarzom, którzy czytają nasze fragmenty z książki – Dosiego R


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
 cron

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL
Wsparcie techniczne KrudIT Usługi Informatyczne
[ Time : 0.026s | 13 Queries | GZIP : Off ]