Header image Hej, Hej Rybacy!
Strona byłych studentów Wydziału Rybactwa Morskiego
Gadulec - forum Rybaków i Sympatyków
      Strona główna : : Galeria : : Forum
Teraz jest Cz mar 28, 2024 12:08 pm

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Wt sty 13, 2009 5:17 pm 
Offline
Autor TRiS
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 28, 2008 11:43 am
Posty: 369
Lokalizacja: Szczecin
Czym by dla mnie jako skromnej osoby „Stan Wojenny”??? / cz.2/
/opowiadanko na moich „osobistych” wspomnieniach”


Miałam dylemat. Zdawałam sobie sprawę z tragicznej, tak tragicznej sytuacji, w jakiej w tej chwili znaleźliśmy się wszyscy pracownicy 0środka TV Szczecin łącznie z dyrekcją, która prawie już nic nie miała do powiedzenia. My, bezwładna masa ludzka, zdezorientowana. Niektórzy internowani, inni mogą być internowani, a jeszcze inni bez pracy. 0środek nie pracował. Pracownicy nie mogli wejść do 0środka, stali na zewnętrznych schodach, mróz , zimno jednak nie tylko z mrozu., także ze zdenerwowania. Natomiast wewnątrz budynku wojsko, w drzwiach wojsko, wszędzie zdawało się wojsko.
Parę wskazanych osób miało pracować, reszta do domu na płatny dwumiesięczny urlop. Miałam zostać w pracy razem z Ireną Sentkowską, ale nie mogłam. Danuta – moje młodsze dziecko ciężko chore. Niech się dzieje co chce – postanowiłam i podeszłam do jeszcze Redaktora Naczelnego Władysława Daniszewskiego.
- Ja nie mogę Szefie, naprawdę nie mogę zostać, muszę wracać do domu. Moja Danusia jest bardzo chora.
- Szef spojrzał na mnie jakbym zmysły postradała. – Czy wiesz, dziewczyno co to znaczy, odmowa?
- Wiem, ale nie mogę.
Na to moja przemiła współpracownica Irena zaproponowała: - Niech idzie do domu, przecież i tak nie będzie co robić. Ja zostanę a potem Maryla mnie zastąpi.
Władysław Daniszewski delikatnie złapał mnie za ramię. – Za chwilę pójdziesz i w razie czego Irena Cię zawoła. Na razie zostań jeszcze.
Niepokój, zdenerwowanie, rozmowy, rwetes jak w ulu.
Nie pamiętam aż tak dokładnie jak długo staliśmy, potem na ulicy jeszcze rozmawialiśmy. – Rozchodzić się, rozchodzić – wojsko rozkazywało, nie wolno zbierać się w grupki.
Wracałam ulicą Bolesława Smiałego, na której mieszkałam jak pijana albo naćpana. Jedna myśl mnie nurtowała. Już nie wrócę do tego budynku. Już nie pracuję. .
Danuta, przy pomocy Pogotowia Ratunkowego, wzywanego przez milicję wracała do zdrowia. Dużo czasu poświęcałam 8-miesięcznej wnuczce Madzi, zbiórce żywności dla internowanych no i Danusi, która jako tako zdrowa wstała na Wigilię a tak już konkretniej na Sylwestra. Stanowczo oświadczyła, że Nowy Rok nie będzie ,,świętowała” w łóżku.
W międzyczasie moja współpracownica-koleżanka Irena Sentkowska wracając kiedyś ,,z pracy,, weszła do mnie ot, tak na pogawędkę skarżąc się na ból serca. Na drugi dzień przyjechał kierowca z Telewizji z wiadomością, że mam się stawić do pracy bo Irena jest w Szpitalu. Serce.
Wystraszona mocno, bardzo mocno stawiłam się do pracy. Strażnicy smętni, ale służbiści – legitymację proszę – pokazałam. Za chwilę zanim weszłam do windy żołnierz mnie zaczepił – legitymację proszę. Gdy znalazłam się w windzie byłam mokra jak po kąpieli. Nerwy, nerwy, nerwy ... Cisza aż dudniła. Na XI piętrze wieżowca byłam samiuteńka. Ale już niżej – X, IX piętro trochę osób pracowało, Był także Redaktor Naczelny Władysław Daniszewski, Zastępca Redaktora Naczelnego Stanisław Borowiecki, główna księgowa, parę innych osób no i Kadry – Władysław Kuruś i jego pracownik Edmund Krawczyk. Ten ostatni, gdy razem jechaliśmy windą złośliwie pytał mnie ,,Gdzie pani ma odznakę ,,Solidarności,,? – 0dpowiadałam – Schowałam głęboko w sercu i żadna siła zła jej nie wyrwie. – Pani się zapisała jako 4 osoba do ,,Solidarności,, na pierwszej stronie, - Pan się myli. Na pierwszej stronie, ale jako trzecia a nie czwarta. Ma pan nieprawdziwe wiadomości. Unikałam tej windy jak diabła. Skończyła się ta gadka już póżniej, bo ten pan pracował w dwóch miejscach i w tym drugim serce mu stanęło, upadł i już nie wstał. Sercowy był.
W międzyczasie wypuszczono z internowania Ewę Roman-Kobylińską, więc postanowiłam ją odwiedzić. A był to początek stanu wojennego. Nie pierwszy czy drugi dzień, ale któryś tam. Była moją dobrą Przyjaciółką więc po pracy wybrałam się do niej. Wystraszeni znajomi odmawiali mi tę wizytę. Ja jednak poszłam. Nikt mnie nie śledził, wówczas nie było domofonów. Szłam po schodach, przy oknie na półpiętrze stało dwóch mężczyzn, ale co oni mieli do mnie. Rozmawiali ze sobą. Nie cofnęłam się, bo niby dlaczego? Ewa i jej mąż ucieszyli się, tato Ewy zabrał dzieci na spacer i porozmawialiśmy sobie. Ewa wyglądała żle. 0puchnięta, jakieś wrzody na twarzy i ciele, ręce trzęsły się trochę, ale ogolnie trzymała się dzielnie. Muszę przyznać, że odwiedzających byłą internowaną było dużo osób. Jedni wychodzili, drudzy przyhcdzili... Potem jeszcze odwiedziłam Krysię Hempolińska – mieszkała tuż przy PKO. Także na klatce schodowej przy oknie stało dwóch mężczyzn, ale nikogo nie zaczepiali. Niestety, ani jedna, ani druga już do pracy w 0środku Telewizyjnym Szczecin nie wróciły. 0jciec Ewy Roman-Kobylińskiej – pułkownik Józef Roman udzielił nam obszernego wywiadu do książki /były AK-owiec/ jednak dopiero w czasie ostatniej wizyty odezwał się do mnie:
- Pani Mario, pani była najlepszą przyjaciółką mojej córki Ewy i nie powiedziała mi nic. Dowiedziałem się o waszej przyjaźni dopiero niedawno, w czasie rozmowy z Ewą, gdy dzwoniła z Nowego Jorku?
- Pan nie pytał, więc ja nie mówiłam.
- Widzi pani, ja panią poznałem, jednak nie wiedziałem dlaczego nic pani nie wspomina.
Pamiętam, gdy pani przyszła jako pierwsza do Ewy po jej powrocie z internowania. 0dważna była pani, taka młoda i się nie bała.
Tak sobie porozmawialiśmy, potem z drugą żoną pana Józefa Romana doktor Marią Antoniną Lencznarowicz, również umieszczona w naszej książce.
Wyjechałam na urlop, gdy w międzyczasie pan pułkownik Józef Roman zmarł. Ewa Roman-Kobylińska przyjechała na pogrzeb 0jca ze Stanów Zjednoczonych, jednak się z nią nie spotkałam. Szkoda, wielka szkoda. Czy się kiedyś spotkamy??? Może ...
Władze stanu wojennego ogłosiły 3 dni wolności bez godziny policyjnej na Boże Narodzenie. W pracy, jeśli tak można nazwać wałęsanie się z kąta w kąt, pozwolono wyjść wcześniej, jeszcze redaktorem naczelnym był Władysław Daniszewski. Zaroiło się od ludzi w sklepach, na ulicach, w kościołach. Pędzenie bimbru ,,kwitło,,, pieczenie ciasta, zakupy, co prawda skromne, ale Polki i Polacy potrafią z niczego zrobić coś... Święta Bożego Narodzenia. Jednak myśli krążyły wokół tych, których nie było, którzy gdzieś za kratami spędzali swoje smutne święta. A po Świętach Bożego Narodzenia wrzaskliwy pułkownik – komisarz.

.
cdn
Maria Czech Sobczak -

Tak zapamiętałam ten smutny, zdawałoby się beznadziejny czas. A jednak iskierka nadziei w sercach się tliła ....


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
 cron

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL
Wsparcie techniczne KrudIT Usługi Informatyczne
[ Time : 0.016s | 15 Queries | GZIP : Off ]