Świt. Nowy, piękny, pogodny dzień. Nie taki dzień jak co dzień, Dzień 0dzyskania Niepodległości. Wielka gala, bal. Marzy mi się, że ja taka szara kobieta, jakich w naszym kraju tysiące., będę na tym balu. Gdzie jest Czarodziejka, która zamieniłaby mnie, kobietę z ,,ciemnego ludu,, w księżniczkę. Przybądź Czarodziejko, błagam. Przenieś mnie do stolicy, gdzie nasz BOGATY Kraj, o nie, sam Kraj nie jest zbyt bogaty. Nie, inaczej w Kraju są witryny z rzeczami, których takie szare myszki na oczy nie widziały. Jego Władcy urządzają BAL. Pewnie będzie to Bal Tysiąclecia, Bal, gdzie biedacy w naszym Kraju mogą się najeść do syta jedzeniem, którego nie widzieli ani do ust nie wzięli ... Stop!!! - kto to tak krzyczy. Nie wiem, obok mnie tylko Kasia miauczy. Bo Kasia prosi aby jej otworzyć chociaż ciut, ciut balkon. Po co - pytam się, ja się szykuję na bal. - E, miauczy Kasia - Ty na bal? - Idę łapać myszki na balkon! I biegiem otwieram jej szparkę w drzwiach a ta mała, kochana Kasia znosi liście z balkonu, wmawiając mi, że to są myszki. Jest tak samo naiwna jak ja, jak wielu z nas, którzy chcieliby posmakować chociaż okruchy z ,,pańskiego stołu,,. 0cknij się, spójrz gdzie jesteś i gotuj swój obiad a nie marz o cudzych rarytasach. Pozdrawiam
|