Header image Hej, Hej Rybacy!
Strona byłych studentów Wydziału Rybactwa Morskiego
Gadulec - forum Rybaków i Sympatyków
      Strona główna : : Galeria : : Forum
Teraz jest Cz mar 28, 2024 6:53 pm

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: SZKOŁA /cz.3/
PostNapisane: N sty 04, 2009 4:09 pm 
Offline
Autor TRiS
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N wrz 28, 2008 11:43 am
Posty: 369
Lokalizacja: Szczecin
S Z K O Ł A /cz.3/


- A ja wcale nie chcę go szukać. Przywiozłem samych zeszytów prawie ze dwa tysiące, a książki, a stalówki, to pies? Jesteście ludżmi solidnymi, ja poczekam. Przecież nie chcę od razu, ale do nowego roku musicie wywiązać się z umowy, tak jak to zrobiłem.
Targowali się długo i zawzięcie. Handlarz opuścił tylko 50 litrów, ale na większe ustępstwa nie chciał się zgodzić. I na tym stanęło.
- Zapłaci cała wioska – orzekł Hryhorowicz. Szkoła we wsi to pożytek przecież dla wszystkich, dotyczy każdego bez wyjątku, starych i młodych. Może niedługo i starsi zasiądą w ławkach. Ja pierwszy dam przykład.
0 dziwo, nikt się specjalnie nie sprzeciwiał. Dostarczano swoim tylko znanym sposobem zboże. Długo nad wioską unosił się charakterystyczny zapaszek. Pomoce naukowe uroczyście przekazano nauczycielowi. Książki i zeszyty natomiast dano uczniom przy pomocy powołanej do tego specjalnej komisji, w której zasiadał pedagog, Sołtys. Hryhorowicz i Życiński dbali o opał i porządek. Poprzynosili do szkoły najlepsze lampy, a gospodynie dbały , by nauczyciel nie chodził głodny i brudny. Najczęściej mocno zażenowany i nadzwyczaj skromny, wszystkie wolne chwile poświęcał dzieciom i poziomowi nauczania.Uczył ich języka ojczystego i rachunków, uczył historii i geografii, lecz nade wszystko uwielbiał śpiew. Wkrótce w szkole powstał chór. Dziei śpiewały na głosy tak pięknie, że mieszkańcom wioski serca tajały, szczególnie matkom uczących się pociech. Niosły się znane, bliskie ich sercom znane słowa i miłe uchu melodie.
- Dyl, dyl, dylu, na skrzypeczkach Jasiu gra.
Ładnie im to wychodziło. Dzieciaki, które swego czasu „odbiły się od ręki rodzicielskiej” stały się bardziej posłuszne i układne. Zaczęto się cieszyć, że dobrze mieć w wiosce szkołę, która taki dobry wpływ ma na szkołę.
W połowie grudnia mieszkańcy wioski przeżyli kolejną chwilę trwogi. Do szkoły zawitała inspekcja. Przyjechał bardzo poważny i ,,ważny,, pan w okularach i szczuplutka, mocno umalowana paniusia. 0becni byli na wszystkich lekcjach, Na wieczór zapowiedzieli uroczyste zebranie rodziców. W tym dniu w domach na dzieci czekano z wielką niecierpliwością. Gdy więc uczniowie wrócili ze szkoły, musieli szczegółowo opowiadać, co się tam działo, czego uczono i co robili inspektorzy.
- Nic wielkiego, były normalne lekcje – odpowiadała Adela Karpowiczówna.
- A ci przyjezdni o nic was nie pytali? – nie dowierzała Karpowiczowi.
- Nic, siedzieli w ławkach i coś w zeszytach pisali.
- A pan nauczyciel, przeież nie siedział i nic się nie odzywał?
- Pan uczył, no gadał do nas bez przerwy – odpowiedziała Adela.
- Mówisz, że oni pisali. A nie zaglądałaś, co pisali? – nie ustępowała Karpowiczowi. – Może coś mówili między sobą?
- Jaż jeszcze dobrze czytać nie umiem - przyznała się Adela.
Wieczorem obszerna klasa zapełniła się mieszkańcami wsi. Wszyscy byli ciekawi, co nowego powiedzą wizytatorzy. Po krótkiej rozmowie okazali się miłymi i kulturalnymi osobami. Według oceny sołtysa wcale nie zadzierali nosa i nie patrzyli na nikogo z góry. Bardzo im się podobały lekcje nowego nauczyciela, a przede wszystkim to, że wszystkie dzieci miały zeszyty i książki. W tym temacie wizytator, który nadprogramowo przyjechał aż z województwa, rozpływał się w pochwałach. .
- Budynek szkolny jest wyjątkowo zadbany, no i zeszyty i książki – nie mógł się powstrzymać od komplementów wizytator z województwa. Tego nawet w miastach nie ma – przyznał otwarcie. Nie moja sprawa dochodzić, skąd to macie. Widać 0bywatelską troskę o młodzież. Serdecznie wam za to dziękuję – uśmiechał się. Natomiast szczupła pani wiele uwagi poświęciła wyjątkowo dobrze prowadzonym lekcjom. Ta już była bardziej dociekliwa.
- Ciekawa jestem, skąd wzięliście tyle pomocy szkolnych i to w takiej ilości. Powinniście powiedzieć nam o tym, żeby wasze doświadczenia upowszechnić w innych szkołach – zakończyła z uznaniem.
Na Sali zapanowało grobowe milczenie. Szczupła pani jeszcze raz zabrała głos.-
Już pytałam pana Kaźmierskiego, ale on powiedział, że wszystkie pomoce szkolne wy sami dostarczyliście. Jakimi drogami je otrzymaliście, jak twierdzi, nie wie. . My natomiast wierzymy, że ta droga była uczciwa, zresztą nie mogło być inaczej. Może nam pan sołtys odpowie – spojrzała po sali.
Nadal nikt nie kwapił się z odpowiedzią, bo nie wiadomo było co mówić Kłamać nie wypadało, a prawda nie nadawała się do rozpowszechniania.
- Czy jest wśród was sołtys? – rozglądnęła się po Sali.
- A, o tam, siedzi koło pieca – zabrzmiał głos Karpowiczowej.
- Prosimy, panie sołtysie.To będzie dla nas bardzo ciekawe i może pouczające rozpłynęła się pani w uśmiechu.
- Nu, o czym ja mam mówić? Mieszkańcy naszej wioski,znaczy my wszyscy, bez wyjątku , złożyli się i kupili pomoce szkolne. Każdy dał, co mógł. Czy to ważne? – bąkał i jąkał się Hryhorowicz.
- Ale gdzie? Przecież nikt o takich zapasach nie słyszał.
- Był u nas taki jeden, pojechał, kupił, i to wszystko.
- Może pamięta pan jego nazwisko? Interesuje się nas to bardzo. To może być bardzo cenna znajomość nie ustępowała pani wizytator.
- Skąd mam wiedzieć, jak się nazywa. Przyjechał, sprzedał i pojechał sobie. Co ja milicjant żeby w dokumenty zaglądał? – bronił się jak mógł sołtys. Kupili my wszystko co miał, nasze dzieło w szlapie. 0 czym ja mam zresztą mówić? Ja się nie nadaję na prelegenta? - /Chłopi dobrze, aż nazbyt dobrze wiedzieli co grozi im za handelbimbrem. Parę dobrych latek więzienia, a może jeszcze co gorszgo jako ,,szabrownikom i kułakom,,.
Zebranie trwało dalej, ale więcej ani inspektor, ani pani wizytator, nie powracali do tego tematu. Chyba doszli do wniosku, że więcej niczego z chłopów nie wyciągną. Chyba znali chłopski charakter. Przeto mówiono o możliwości zatrudnienia drugiego nauczyciela, o pomocy słabszym uczniom i o opiece nad szkołą. Zebranie zakończyło się o północy. Życiński zabrał gości do swojego domu. Bakucewicz i Hryhorowicz wolno wracali do siebie, Pozostali szli w milczeniu, powoli, i dumali każdy z osobna nad tym co od usłyszeli od inspektorów szkolnych. Pierwszy odezwał się Bakucewicz.
- Zdaje się, że pójdę twoją drogą, Józiu. Już za mną prokurator płacze. Śmierdząca sprawa. Coś zdaje się, że cały ten Żuczek skład obrabował i stąd te zeszyty mamy. Że nam do głowy takie coś nie przyszło. Po co my do tego się mieszali? I bez tego szkołę otwarlibyśmy.
- Nie mów tak Franek to nie on. Żuczek za mądry na to. Ą, że od złodziei kupił, to chyba fakt.
- Nawet dziecko o tym będzie wiedzieć – przytaknął Bakucewicz. Ty, ani jj do tego ręki nie przyłożył , a zeszyty kupiła gromada. Całej wioski nie zamkną. Nie martw się serdeńko, działałeś w interesie całej wioski. To prawda, że pójdziesz na pierwszy ogien. Ale to przywilej władzy.
- Może masz rację, tylko wiesz Franuś, tęsknię ja za spokojnymi czasami i za porządkiem. Jeszcze trochę, a pomału bandziorów i złodziei wyłapią i do ciurmy powsadzają. Żuczka też, jeżeli zawinił., rzecz jasna.
- Żeby tylko szybciej to nastało. Póki jeszcze wszystkiego nie rozkradli. I nie wywieźli do centralnej Polski.
- Jeżeli i my się za to weżmiemy, na naszym terenie też długo tacy nie usiedzą. Tylko widzisz, popełniliśmy wielki błąd. Zamiast tego Żuczka .wydać, my go kryjemy, bo mamy nie czyste ręce. Tfu, tfu, co za czasy. 0d ciemnych typów aż się roi. Ciężko, oj ciężko być przedstawicielem władzy, a szczególnie u jej zarania. Jednak nasze dzieci się uczą i wyrosną na porządnych a może także uczonych, wykształconych ludzi. Dla nich, dla ich przyszłości warto był zaryzykować – uśmiechnął się Hryhorowicz,.
Po tej sentencji sołtysa, nie padło już żadne słowo. Rozeszli się do swoich domów. Niedługo nadejdzie wigilia – pomyśleli oboje.


Fragment z książki Marii Czech Sobczak i Władysława Kuruś-Brzezińskiegio pt „Nasza Ziemia, Nasze Prawo”.

Fragment autoryzowany. Ponadto przeprowadziłam jako autorka korektę, bowiem odbywa się to w niesłusznych „czasach”. 0czywiście, chociaż czasy, kiedy nas oddano takiej a nie innej władzy rzekomo minęły, a my żyliśmy w owych czasach nie z naszej woli, uważani jesteśmy jako współwinni. Za wcześnie się urodziliśmy. 0szołomstwa nigdy nie brakowało i nie zabraknie.


Góra
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sty 07, 2009 5:27 pm 
Offline
Starszy Rybak

Dołączył(a): Wt lis 07, 2006 5:31 pm
Posty: 61
Lokalizacja: Koziołkowe miasto
Mario ---Róbmy swoje, reszta to tylko chwilowe zauroczenie__innych ONYCH :lol: :lol:

_________________
słuchanie to sztuka


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
 cron

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL
Wsparcie techniczne KrudIT Usługi Informatyczne
[ Time : 0.017s | 13 Queries | GZIP : Off ]