Czym był dla mojej skromnej osoby Stan Wojenny ???
/opowiadanko na własnych przeżyciach i notatkach/
Cuda się zdarzają? Tylko moim zdaniem w cuda musi ingerować człowiek, ludzka ręka, a może delikatna damska „rączka”. W każdym razie z pismem, z którym pojechał do jakiegoś ważnego urzędu wkradły się dwa słowa, które nijako nie pasowały do pisma, nie mówiąc o tym, że Daniela, niezbyt znająca niektóre słowa też pisała nie tak jak słownik wyrazów obcych czy swoich to przedstawia.
Nie warto dociekać jak wyglądało to pismo, ale musiał pan pułkownik Rembas dostać solidną burę, bo pieklił się ... Natomiast na naszych ustach błąkał się uśmieszek. Chciałeś to masz.!!!
Upłynęło trochę czasu, zaczęła się stabilizacja. Nasi Przyjaciele, świetni dziennikarze jak Ewa Roman –Kobylińska, Jacek Kamiński, Jerzy Wohl i inni nie powrócili do pracy w 0TV Szczecin. Niestety, Irenka Snetkowska znów miała stan przedzawałowy Weszłam na szczęście trochę wcześniej do pracy, otwieram drzwi do pokoi a tu Irena przy biurku ledwo żywa. I znów Waldek odwiózł ją do szpitala, gdzie pozostała na pewien czas.
W międzyczasie spotkała mnie także niezbyt miła przygoda. Koleżanka Ela Rebman zadzwoniła, że bierze wolne, więc wzięłam za nią dyżur. Przyszłam do pracy pierwsza, przed Danielą. W drugim pokoju chodził teleks, więc weszłam . Telefony już działały, teleks pracował. Schyliłam się aby sięgnąć zeszyt i długopis z biurka gdzie stał teleks. Teleksy były rejestrowane. I ... wzrok mój padł na jakieś ulotki, gazetę chyba „Jedność” /oczywiście już nie wychodzącą. – Co jest, ku...a – zdenerwowałam się nie przebierając w słowach. – Wybrałam wszystko co do najmniejszego skrawka i narobiłam szumu. Wpadł do pokoju jeden z dziennikarzy, chyba Boguś 0nichimowski, potem inni. Patrzyli na mnie jak na szaloną.Bo ja dostałam szału.
- Dawaj te papiery, bo cię szlag trafi – powiedział któryś z nich, chyba także Boguś, ja to wyrzucę. I poszedł. Usiadłam na krześle – nogi i ręce miałam zdrętwiałe. Podali mi jakąś ,,walerianę,,. Po paru minutach uspokoiłam się, zarejestrowałam przychodzące teksty i zniosłam piętro niżej do sekretariatu. Nie pamiętam ,kto tam był , kto pokwitował. Wróciłam na XI piętro . I niespodzianka .Dwaj Cywile i pułkownik czegoś szukają. - Teksty teleksowe już zniosłam, tutaj nie ma czego szuka – powiedziałam. Faktycznie, nie było.
- No tak – mruknęli i wyszli. Wiedziałam czyja to sprawka i czekałam na ... W końcu przyszła Danielcia , rozglądnęła się i usiadła przy swoim biurku
- Wynoś się małpo do drugiego pokoju, bo patrzeć na ciebie nie mogę – powiedziałam. Albo najlepiej do Twojej Przyjaciółki, która jest takim samym donosicielem jak i Ty. Żle doniosłyście bo nic nie znaleziono. Zdumiona mina i wielkie wytrzeszczone oczy tej osoby mówiły same za siebie. Ale i tak będziesz przychodziła na dyżury, bo twój ,,stary,, wcale nie jest skoszarowany. Na własne oczy widziałam jak wynosił śmiecie. Przyfrunął czy jak? Rajskim ptakiem się stał. Ale na tej drugiej zarazie też los się zemści. Ze mną się nie zaczyna. Ja was tak zaczaruję, że wam się wszystkiego odechce.
Daniela wyniosła się do drugiego pokoju z całym majdanem, a my zostałyśmy z Elą w pierwszym pokoju.
Praca wracała powoli do normy, te dyżury były straszne, Dyżurna nie wiedziała o której wyjdzie do domu. Nastał nowy dyrektor Stefan Janusiewicz, ,,starzy Redaktorzy Naczelni,, odeszli na zasłużony odpoczynek. Jako, że praca ruszyła pełną parą, była sekretarka nie wróciła z Kraju Skandynawskiego więc ja schodziłam do Sekretariatu. Redaktor Naczelny był miły, spokojny. Jedyna praca to było łączenie z różnym instytucjami, nie tylko partyjnymi. Często łączyłam także z Ich Ekscelencjami Kościelnymi, przychodziły różne osoby, jednak wojsko i Komisarz trwali. Nie pamiętam gdzie było miejsce pracy Komisarza Henryka Rembasa, nie pokazywał się zbytnio. Jedynie ,,chłopaki-żurnaliści,, żartem mówili, że ,,po wódkę im chodzi,,. Technika pracowała, kto tam odszedł nie z własnej woli, nie pamiętam. Wiem, że odszedł Czesław Tyszka główny Energetyk, Janusz Kocot poszedł na rentę. Jedną mieliśmy wielką ,,frajdę,, przeproszono i poproszono Czesława Tyszkę aby wrócił do pracy, bo windy się psuły i nikt ale to nikt z pozostałych nie umiał ich naprawić. I pan Czesław wrócił z triumfalną miną. I dobrze.
Moja córka Małgorzata z dzieckiem, Madzią wróciła do rodzinnego domu, potem rozwód. I tak powoli, bardzo powoli płynęlo życie stanu wojennego. Pewnego dnia wracając z pracy do domu zobaczyłam obraz jak z bajki. Wojna uliczna. ZOMO wzdłuż prawie całej ulicy Bolesława Krzywoustego, a na ulicach ludzie z kamieniami, z czym się dało. Mało było ulicy więc ,,cywile powłazili na balkony, dachy, na co się dało. Patrzę a na dachu kamienicy gdzie mieszkałam pełno młodzieży, w tym moje 2 córki – Dana i Małgorzata. Prawie zemdlałam, ale co było robić. Piorunem pobiegłam do domu, gdzie była mała 2 -letnia Madzia aby ją osłonic. Przed gazem, który był wszędzie. W mieszkaniu dymno, jak na ulicy, Madzia się krztusiła, ja, mąż, znajoma, która przyszła płakała. Oj, trwała ta wojna długo. Powiedziałam do znajomej – nie płacz, jeszcze nie raz tak będzie dopóki nie zniosą Stanu Wojennego. Danuta nazajutrz nie poszła do szkoły-gimnazjum, chociaż miała dopiero 14 lat już uczęszczała do średniej szkoły. 0czy czerwone, załzawione, na ulicy przez parę dni pełno dymu.
Trzeciego dnia po ,,bitwie,, zostałam wezwana do Dany szkoły. – Podobno pani córka Danuta brała udział w zamieszkach – stwierdziła wychowawczyni. – Nieprawda – zaprotestowałam. Nigdzie nie wychodziła, bo nie pozwoliłam jej iść,, w taki gaz,, Przy okazji dowiedziałam się /o czym już dawno wiedziałam/, że moja Danuta w szkole podstawowej brała udział czy była prowodyrem nie uczenia się języka rosyjskiego. Z pokorą przyjęłam te uwagi i jakoś wszystko się rozmyło.
Znów będąc w sekretariacie na zastępstwie zadzwonił strażnik, że przyszła pani z pismem do Naczelnego Redaktora. Wojsko nie chce jej wpuścić. Zaznaczam, że upłynęło już trochę czasu od ogłoszenia Stanu Wojennego, mówiono nawet o zawieszeniu tegoż. Trudno, zeszłam na dół, pani oddała pismo za pokwitowaniem do moich rąk i zaczęła się przyglądać mojej szyi. Co ona tak się gapi? – Nagle padło pytanie – to wam wolno nosić krzyżyki na szyi. Był to piękny srebrny krzyżyk, pamiątka rodzinna, którą nie oddałabym nikomu nawet za cenę ,,krwi,,. Co komu do mojego krzyżyka – odparłam. Aż tak źle nie jest. To pamiątka rodzinna. Jak dotąd nikt nie zwrócił mi uwagi, dopiero pani. Uśmiechnęła się, pożegnała i poszła. Ja także musiałam wrócić do pracy. Nagle patrzę a z windy wysiada moja bardzo bliska Przyjaciółka. – Co tutaj robisz – zapytałam. – No wiesz, muszę trochę dorobić, masuję niektórym paniom kręgosłup. – Hm, ja też chętnie skorzystam – ucieszyłam się. Czy tej Zeni też masujesz? – 0czywiście, jej częściej! - No to już idę, muszę jechać do pracy, o masażu to jednak nie ma mowy. – Cześć, trzymaj się. 0na poszła do wyjścia ja do windy.
Przed zawieszeniem Stanu Wojennego zatrudniono nowego Dyrektora Technicznego.
- No dosyć tego udawania sieroty ZOMO, że mąż skoszarowany – powiedziałam do siebie. Albo ja stąd wylecę albo Daniela. Chodziło o dyżury, które były uciążliwe. Przy poznawaniu pracowników nowy Dyrektor Techniczny przedstawiał się chodząc po pokojach, witając się z pracownikami i poznając ich. Gdy wszedł do naszego pokoju, porozmawiał, posiedział. Jedyna okazja – pomyślałam. Dyżury. Przedstawiłam sprawę i z miejsca załatwił. Pani będzie miała dyżury jak każda z pań. Danielcia milczała, gdzieś chodziła, nic nie pomogło. Dyżurowała od tego czasu..
W grudniu 1982 r. zawieszono Stan Wojenny, a w lipcu 1983 r. zniesiono. Potem 0krągły Stół.
Cdn.
Maria Czech Sobczak
|