Bile 10 dni temu na Uczelni i w Insku. Troszke to jusz nie ten klimat, ale nigdy jusz nie bendzie. Ciagle my brakuje Ceronika ktory mnie pocieszal jak bile na studiach a u nas trawal wojna, brak mi szanownich panstwa Szlauerow. Oraz najbardziej szanownego doktora Filipiaka. Odwiedzam czesto prof. Swiniarskiego, Krzikawskiego i Chojnackiego. Niedawno pile cherbate w pokoji do ktureko chodzile na miekich nogach bo chodzilo o egzamin u pana profesora od zasobow rybackich - pacz skleroza (za duzo oleju oliwkowego).
Musze wam powiedziec ze z duzim sentimentem i sipatjami przipominam sobie czasi moich studiow w Polsce. I ten dziwni okres 89-94 te wszistke zmiani. Nie osondzacie mnie o to ze simpatizuje komune, bo calkiem odwrotnie ale milo wspominam 89-90 rok niekomercijalni jak jeszcze w akademiku jadle mieso ze sloikow, pila sie zytnia i bimber (moze dlatego ze podobni do rakiji), cale noce ozna bilo spacerowac spokojnie po Szczecinie do Slowianina i z powrotem. I ta "zwiczajna" kielbasa bila lepsza niz obecnie jaka kolwiek. To co jadle w barach mlecznich (na ktore sie muszale przizwiczajac) smakowalo lepiej niz pozniej obiad w Radisonie i w pozniejszim Chifu. Nie bilo kolorowich fasciakow ale szczecinski pasztecik i zapiekanka grzibowo serowa z szczipiorkem i swietnie smarzalnie ryb. A...gdy bi ludzie pili owczesni kefir z szklanich butelek i ze sreberkamy zaloze sie ze bi nie bilo swinskej gripi
I ten fajni tramwaj trojka.........
Eh fajnie bilo.......dlatego czesto tam wracam, nawet na Kortowie w Olsztynie bile z 10 razy
Zabrale czastke, najlepsza,
ozenile sie w Ustce, i zabrale "za wlosi i do jaskini" na poudnie.
Bale sie o nostalgije zony do Polski, zbudowaliszmy dom, mamy kwatery i Polakow od maju do parzdziernika. Dzieciaki gadaja po polsku, na jesien zona jusz ma polakow dosic. Przerwa do Swiant, wijazd do Polski i od maja od nowu.