Pieśń o nocy czerwcowej
Kiedy noc sie w powietrzu zaczyna, wtedy noc jest jak młoda dziewczyna, wszystko cieszy ją i wszystko śmieszy, wszystko chciałaby w ręce brać.
Diabeł dużo jej daje w podarku gwiazd fałszywych z gwiezdnego jarmarku, noc te gwiazdy do uszu przymierza i z gwiazdami chciałaby spać.
Ale zanim dur gwiezdny ją oplótł, idzie krokiem tanecznym przez ogród, do ogrodu przez senną ulicę – dzwonią nocy ciężkie zausznice
i przy każdym tanecznym obrocie szmaragdami błyszczą kołki w płocie, wreszcie do nas, pod same okna! i tak tańczy, i śpiewa nam:
(Ref - w naszej wokalnej wersji): Ja jestem noc czerwcowa, królowa jaśminowa, zapatrzcie się w moje ręce, wsłuchajcie się w śpiewny chód.
Oczy wam snami dotknę,
napoje dam zawrotne
i niebo przed wami rozwinę
jak rulon srebrnych nut.
Oplącze was to niebo,
klarnet uczynię z niego
i będzie buczał i huczał,
i na manowce wiódł.
Ja jestem noc czerwcowa,
jaśminowa królowa,
znaki moje są: szmaragd i rubin,
i pieśń moja silniejsza niż głód.
Nawet ćmy zadrzemały przy lampie
i świerszcz zamilkł, i ogród zamilkł –
bo tańczyla noc wokół klombu,
potrząsając bransoletami;
kurz muzyczny spod stóp jej wypryskał
i z bolesnym blaskiem frunął do nas;
szmaragdowe toczyły koliska
raz w raz w górę rzucane ramiona.
Nagle irys pod płotem zakwitł
i zapatrzył się w nocy źrenice,
z domków swoich wyszły senne szpaki,
by spojrzeć na tanecznicę;
zasię ta, wokół klombu, z brzękadłem,
jeszcze raz, jeszcze raz i na powrót,
aż się stał brząkającym szmaragdem
stopą nocy trącony ogród,
a nasz klomb powierzchnią zwierciadła,
gdzie spoczęły wszystkie konstelacje...
i krzyknęła noc, i upadła
do twych stop jak raniony gacek.
Już się księżyc zasępiał i mętniał,
lecz zielone jeszcze oczy miał i duże;
nieobeszła otwarła się głębia
dla dywanów i dla poduszek.
Gwiazdy z myrry i gwiazdy ze złota
układały na szybach swój rebus,
a z chmur ku nam jakby po schodach
zstępowało śpiewanie niebios.
Wtedy z płaczem wznieśliśmy ramiona
jako dwoje przerażonych pogan:
„Nocy, stań się dla nas nieskończona,
nocy krótka, dzwonnico wysoka!”
Ale tylko nastraszył nas gacek
i zapiszczał, i śmignął, i zginął;
a w pokojach z przewróconych flaszek
krwią bydlęcą pachniało wino.
Wtedy noc się znowu ukazała,
zatańczyła i zaśpiewała:
„Ja jestem noc czerwcowa,
Bóg mnie do trumny chowa.
Szmaragdy moje, rubiny
rozkradali, gdy księżyc zgasł;
zostały mi tylko zmarszczki,
ach! byle szmer mnie straszy!
zatańczę wam gniewny taniec
wokół klombu ostatni raz...”.
Oczy wam snami dotknę,
napoje dam zawrotne
i niebo przed wami rozwinę
jak rulon srebrnych nut.
-------------------
Ale my śpiewaliśmy tylko to co pogrubione
Pan Konstanty I. G., chyba nam to wybaczy?
_________________
|